Pierwszy mecz sezonu – analiza

26.10.2023

Za nami pierwszy mecz sezonu i pierwsze zwycięstwo. Jak wiadomo, wygraliśmy na wyjeździe z Golden State Warriors 108:104. Jak zaprezentował się nasz nowy skład? Kto rozczarował, a kogo warto wyróżnić? Zapraszamy na analizę.

Na pewno wiemy, że mamy lidera z prawdziwego zdarzenia. Devin Booker jest wielkim zawodnikiem i mamy przeczucie, że to może być dla niego (i dla drużyny) przełomowy sezon w nowej roli jako prowadzącego grę. Świetne wyczucie tempa, dobre decyzje kiedy wykonać podanie, a kiedy rzucić, no i ten ogień, gdy bierze na siebie ciężar odpowiedzialności w trudnych momentach gry. 32 punkty (na skuteczności 62%) i 8 asyst robią wrażenie.

Drugim punktującym był Kevin Durant, ale niestety nie zaprezentował się z dobrej strony. Zwraca uwagę zła selekcja rzutów (7/22) i forsowanie ich na siłę, często przy podwojeniu, gdy koledzy byli lepiej ustawieni albo gra wymagała uspokojenia. Trochę czasem można odnieść wrażenie, jakby chciał za wszelką cenę coś udowodnić (w poprzednim sezonie też zdarzały się takie mecze). Kevin to wielki zawodnik i jesteśmy bardziej niż pewni, że w tym zakresie będzie poprawa.

Josh Okogie. Nasz everywhere man. Zbierał, podawał, dobijał, przeszkadzał, był wszędzie. Z drugiego szeregu świetnie uzupełnił wysiłki liderów, a nawet trochę sam wszedł w buty jednego z nich. Tacy zawodnicy to ulubieńcy trenerów. To, co robią, nie jest widoczne do końca w statystykach, ale ma niebagatelny wpływ na drużynę i końcowy wynik.

Jusuf Nurkic. Czy to będzie brakujący puzzel do mistrzowskiej układanki slońc? Popularny Nurk pokazał za co od wielu lat jest ceniony w najlepszej lidze świata. Świetne double-double (14 punktów, 14 zbiórek), twarde zasłony i do tego waleczna postawa w obronie. To dopiero pierwszy mecz sezonu, ale nie sposób nie zauważyć, że Bośniak lepiej „fituje” do Booka i KD niż Ayton (przy całym szacunku do umiejętności naszego byłego centra). No i potrafi postraszyć trójką, gdy obrona rywali się zagapi.

Od razu kilka słów o jego zmienniku. Drew Eubanks zagrał 19 minut, ale zdążył 3 razy zablokować rywali. W ataku wciąż jest nieco „drewniany”, ale mogą podobać się jego energia i zaangażowanie w obronie, trochę podobne do tych, które w zeszłym sezonie serwował kibicom Bismack Biyombo, a z czym niestety miewał problemy wspomniany DA.

Z pozostałych rezerwowych solidnie zaprezentował się Yuta Watanabe. Czasem widać u niego braki w obronie (mimo starań i chęci), ale jego trójki są za to zabójcze. Na dzień dobry zaserwował 2/4 zza łuku i życzymy sobie, aby taką skuteczność utrzymał jak najdłużej.

W przeciwieństwie do Japończyka skutecznością nie grzeszył za to Eric Gordon (4/16), ale gdyby oddzielić te przestrzelone rzuty od samej postawy na boisku, to należałoby go pochwalić. Widać po nim doświadczenie i dobre IQ, które czasem ogranicza już metryka (niestety). Plus za mega ważną trójkę w końcówce.

Zupełnie nieudane zawody rozegrał za to Grayson Allen, który zaczął mecz w startowej piątce. Abstrahując od zerowego konta punktowego i wszystkich przestrzelonych trójek (0/5) – co się przecież zdarza najlepszym – jego postawa na boisku i mowa ciała były poniżej oczekiwań. Wyglądał na niepewnego i zagubionego, zupełnie inaczej niż w meczach przedsezonowych. Tu też liczymy na więcej.

Pozostałe