Phoenix Suns przegrywają w finałach, ale mają coś innego
21.07.2021
Wielka euforia zapanowała wśród kibiców Suns po awansie do finałów NBA. Euforia wezbrała na mocy po efektownych zwycięstwach w dwóch pierwszych meczach owych finałów. Wydawało się, że odniesienie dwóch zwycięstw dających mistrzostwo w kolejnych 5 spotkaniach będzie zadaniem, może nie łatwym, ale realnym do zrealizowania. Niestety nie udało się, a zespół z Arizony został piątym w historii NBA, który przegrał finały NBA mimo wygrania dwóch pierwszych meczów serii.
Piękny sezon, uwieńczony drugą pozycją w lidze w sezonie regularnym i awansem do playoffs po 10 sezonach niebytu, rozegranymi wspaniałymi seriami playoffs z Lakers, Nuggets i Clippers, dzisiaj dobiegł końca. Wspaniały sen właśnie się skończył.
W ostatnim meczu sezonu, meczu numer 6 finałów NBA, Suns dzielnie walczyli w obronie przez cały mecz, nie odstawiając ręki ani na chwilę. To jednak nie wystarczyło na wyśmienitą dyspozycję demona parkietu, z pochodzenia greka, o nazwisku Antetokounmpo, na Giannis’a Antetokounmpo. Ten bez pardonu zdobył 50 punktów i 14 zbiórek, a w kategorii rzutów wolnych zdobył nieoficjalny tytuł Most Improved Player, trafiając 17 z 19. Zasłużenie po meczu otrzymał wyróżnienie MVP dla gracza serii finałowej.
Bucks zasłużyli na zwycięstwo, od spotkania numer 3 rozpędzali się z każdym meczem. W spotkaniach numer 4 i 5, gracze Suns byli nawet blisko wygranej, jednak Milwaukee miało to czego zabrakło wtedy Suns: doświadczenie, pewność siebie i zimne głowy. Bucks mieli także Giannis’a, Jrue, Khris’a i Bobby’iego, którzy doskonale uzupełniali się kiedy rzucać nie mógł któryś z nich. W Milwaukee pracuje też Mike Budenholzer, który poukładał grę Bucks po dwóch porażkach. Po 50 latach tytuł wrócił do Wisconsin.
Momentów było wiele, które sprawiają, że o porażce możemy myśleć inaczej, nie rozpatrywać jej tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ta porażka nie rozczarowuje, a rozczarowanie nie musi być porażką, ponieważ po tym sezonie oczekiwaliśmy zdecydowanie mniej niż wywalczyliśmy. To co próbowaliśmy osiągnąć w serii finałowej było piekielnie trudne, jak mówił Monty. Najwyższe cele, tak często bywają nieosiągalne, a jednak w tym sezonie były zasięgu właśnie naszym. Czy ktokolwiek z nas śnił o tym przed sezonem? Czy jakiś analityk to przewidywał? Drużynie, która przez 10 sezonów nie grała w playoffs? Okazuje się, że dotarliśmy aż tutaj, nie przez przypadek!
Każda seria tegorocznych playoffs miała swoje tryumfalne smaczki:
Suns wyeliminowali Los Angeles Lakers z wielkim LeBron’em James’em
Suns sprzątnęli Denver Nuggets 4-0
Suns wygrali mecz numer 2 z Clippers dzięki wspaniałemu Valley-Oop w wykonaniu Deandre Ayton’a
Suns doskonale taktycznie rozpracowali Los Angeles Clippers w końcówce meczu numer 4
Pamiętacie powrót Suns do domu po zakwalifikowaniu się do finałów konferencji?
I celebrację mistrzostwa konferencji w szatni?
A po zdobycia mistrzostwa konferencji było tak
Teraz piszemy nowy rozdział
Porażka bardzo boli i jeszcze długo będzie bolała. Monty Williams po meczu numer 6 powiedział:
Jestem wdzięczny, że mieliśmy szansę zagrać o mistrzostwo.
To jeden z większych benefitów występów w finałach: doświadczenie. Należy mieć nadzieję, wręcz jesteśmy o tym przekonani, że z koszykarskiego punktu widzenia Słońca dopiero się rozkręcają. Jeśli Chris Paul pozostanie w składzie i uda się utrzymać trzon zespołu, Suns będą pretendentami do tytułu przez kilka następnych lat. Wówczas doświadczenia z 2021 roku będą bezcenne, zwłaszcza jeśli ból odniesionej porażki jest obecnie głęboko palący.
Nie ma co szukać winnych, profesjonaliści sportów zespołowych tak nie robią. W tak dynamicznym sporcie jak koszykówka, grają, wygrywają, przegrywają drużyny i ich koncepcje, które mogą być zespołami, które mogą być grupą przyjaciół, a niektórzy z ich członków mówią nawet:
We love each other – kochamy się wzajemnie.
Tak jest w Phoenix Suns, w końcu mamy tu zespół w pełnym tego słowa znaczeniu. Grupę sportowców gdzie jeden jest dla drugiego, gdzie jeden stanie murem za drugiego, czerpiących przyjemność z przebywania ze sobą oraz dostrzegających znaczenie ciężkiej pracy. To musi procentować, być może wymaga pewnej regulacji, ale my już to mamy, podwaliny długoterminowego sukcesu.
Za tym zespołem poszła także społeczność, kibice z całego świata. Widzieliśmy ich po na lotnisku po powrocie z pucharem mistrza konferencji, we własnej hali, na wyjazdach, w mediach społecznościowych. Cierpią dzisiaj, ale świętowali kilka dni wcześniej, w końcu razem i nareszcie murem za zespołem. Widzimy te tęczowe kolory z kampanii City Edition, widzimy to pomarańczowe logo, najpiękniejsze w całej NBA, koszulki, flagi i inne gadżety dumnie noszone i wznoszone w górę. To wspaniały widok, to widok, którego się nie zapomina, to widok który niejednokrotnie poniósł zespół do zwycięstwa. To widok za którym przez kilka miesięcy będziemy tęsknić.
Do zobaczenia w przyszłym sezonie!