Harmonogram gier i stan drużyny przed sezonem 2022/2023
02.10.2022
W dniu 17 sierpnia liga NBA ogłosiła terminarz nadchodzącego sezonu 2022/2023. Już kilka wcześniej nieoficjalnie dowiedzieliśmy się z jakim rywalem Phoenix Suns rozegrają swój mecz otwarcia 19 października – z Dallas Mavericks. Zatem, już spotkanie numer jeden nowego sezonu będzie meczem ze smaczkiem. Pamiętamy bowiem wielkie rozczarowanie meczu nr 7 drugiej rundy tegorocznych playoffs, haniebnie przegranego różnicą 33 punktów. Poprzedził go, sromotnie przegrany (86-113) mecz nr 6, a cała seria okazała się wielką kompromitacją, także dlatego, że Suns prowadzili w serii 3-2 i nie wykorzystali dwóch okazji by zamknąć serię z młodym zespołem z Dallas. Pierwszy mecz sezonu będzie więc okazją do rewanżu! Rozegramy go u siebie w Phoenix.
Przed oficjalnym „wywieszeniem” terminarza przez ligę, dowiedzieliśmy się także, że kolejny raz w historii klubu, Słońca rozegrają mecz w tzw. Christmas Day. W dniu 25 grudnia zagramy na wyjeździe z Denver Nuggets.
Najbliższy sezon rozegrany będzie w klasycznej formule 82 spotkań. Po zakończeniu sezonu regularnego, zespoły z miejsc 1-6 obu konferencji będą miały zapewniony występ w fazie playoffs, a zespoły z miejsc 7-10 rozegrają turnieje play-in, które wyłonią pozostałe 2 zespoły awansujące do ścisłych playoff’ów.
Analizując szczegóły harmonogramu Słońc i doszukując się w nim elementów mogących stanowić drobne przewagi nad rywalami, terminarz Phoenix Suns wydaje się być jednym z korzystniejszych w lidze. Zapraszam do zapoznania się z analizą.
Mecze przedsezonowe
Przed startem sezonu regularnego w dniach 2-12 października Suns rozegrają 4 spotkania przedsezonowe, 2 spotkania we własnej hali i 2 wyjazdowe, z których jedno odbędzie się na neutralnym terenie w Las Vegas.
Tegoroczne mecze przedsezonowe Phoenix Suns:
- 2 października: domowy z Adelaide 36ers,
- 5 października: wyjazdowy w Las Vegas z Los Angeles Lakers,
- 10 października: wyjazdowy z Denver Nuggets,
- 12 października: domowy z Sacramento Kings.
Jeden z powyższych zespołów należy przedstawiać – Adelaide 36ers. To drużyna australijskiej ligi NBL, funkcjonująca w niej od 1982 roku. Czterokrotny zdobywca mistrzostwa tej ligi, w latach 1986, 1998, 1999 i 2002. Ostatnie 4 lata nie były łatwe dla 36-ek, zespół nie zakwalifikował się do rozgrywek posezonowych. Wcześniej w sezonach 2017/2018 i 2013/2014 zespół Adelaide 36ers przegrał finały ligi.
Serie back-to-back
Spotkania back-to-back to dwa mecze następujące po sobie dzień po dniu. W nadchodzącym sezonie każdy z zespołów NBA rozegra między 12 a 15 serii back-to-back, z czego Słońca rozegrają ich 12:
- 4 serie B2B po dwa mecze domowe:
- 4 i 5 listopada: dwukrotnie Trail Blazers,
- 25 i 26 listopada: Pistons i Jazz,
- 19 i 20 grudnia: Lakers i Wizards,
- 21 i 22 stycznia: Pacers i Grizzlies.
- 5 serii B2B po dwa mecze wyjazdowe:
- 4 i 5 grudnia: Spurs i Mavericks,
- 27 i 28 grudnia: Grizzlies i Wizards,
- 10 i 11 stycznia: Warriors i Nuggets,
- 3 i 4 lutego: Celtics i Pistons,
- 9 i 10 lutego: hawks i Pacers.
- 3 serie B2B z jednym meczem domowym i jednym wyjazdowym:
- 13 i 14 marca: Warriors na wyjeździe i Bucks u siebie,
- 24 i 25 marca: Kings na wyjeździe i 76ers u siebie,
- 6 i 7 kwietnia: Nuggets u siebie i Lakers na wyjeździe.
W ramach serii back-to-back, Suns zagrają 24 spotkania, co stanowić będzie 29% wszystkich meczów sezonu regularnego.
Dziesięć z dwunastu serii back-to-back to serie typu 3in4, czyli 3 mecze rozgrywane w ciągu 4 dni, z czego dwa mecze rozgrywane są dzień po dniu.
Serie wyjazdowe i domowe
Oprócz serii back-to-back, w kalendarzu Suns pojawiają się także serie meczów domowych bądź wyjazdowych obejmujących przynajmniej 2 spotkania. Najdłuższej, 6-meczowej serii meczów domowych, doświadczymy już na początku sezonu na przełomie października i listopada. Taką samą długość będzie też miała najdłuższą seria wyjazdowa, którą rozegramy pod koniec starego i na początku nowego roku.
Serie domowe i wyjazdowe w sezonie 2022/2023 przedstawiają się następująco:
- serie domowe:
- 6-meczowe – 1 seria – 25 października – 5 listopada: Warriors, Pelicans, Rockets, Timberwolves, Trail Blazers, Trail Blazers,
- 5-meczowe – 1 seria – 19-26 stycznia: Nets, Pacers, Grizzlies, Hornets, Mavericks,
- 4-meczowe – 2 serie:
- 20-26 listopada: Knicks, Lakers, Pistons, Jazz,
- 17-23 grudnia: Pelicans, Lakers, Wizards, Grizzlies,
- 3-meczowe – 1 seria – 14-24 lutego: Kings, Clippers, Thunder,
- 2-meczowe – 7 serii:
- 30 listopada – 2 grudnia: Bulls, Rockets,
- 6-8 stycznia: Heat, Cavaliers,
- 30 stycznia – 1 lutego: Raptors, Hawks,
- 8-11 marca: Thunder, Kings,
- 14-16 marca: Bucks, Magic,
- 29-31 marca: Timberwolves, Nuggets,
- 4-6 kwietnia: Spurs, Nuggets.
- serie wyjazdowe:
- 6-meczowe – 1 seria – 25 grudnia – 4 stycznia: Nuggets, Grizzlies, Wizards, Raptors, Knicks, Cavaliers,
- 5-meczowe – 1 seria – 3-10 lutego: Celtics, Pistons, Nets, Hawks, Pacers,
- 4-meczowe – 4 serie:
- 7-14 listopada: 76ers, Timberwolves, Magic, Heat,
- 9-15 grudnia: Pelicans, Pelicans, Rockets, Clippers,
- 10-16 stycznia: Warriors, Nuggets, Timberwolves, Grizzlies,
- 26 lutego – 5 marca: Bucks, Hornets, Bulls, Mavericks,
- 3-meczowe – 1 seria – 19-24 marca: Thunder, Lakers, Kings,
- 2-meczowe – 2 serie:
- 21-23 października: Trail Blazers, Clippers,
- 4-5 grudnia: Spurs, Mavericks.
Serie 6-meczowe (domowe i wyjazdowe) stanowią 14,6% sumy 82 spotkań sezonu. Natomiast serie 5-meczowe to 12,2% spotkań, 4-meczowe to 29,3%, 3-meczowe to 7,3%, a 2-meczowe 22,0%. Spotkania, które nie zaliczane będą do serii wyjazdowej, ani do serii domowej (12), stanowić będą 14,6% sumy meczów sezonu 2022/2023.
Odpoczynek
Ważną kwestią w sporcie jest odpoczynek. Nie inaczej jest w NBA, ma on ewidentny wpływ na postawę zespołu w meczu. W nadchodzącym sezonie, zespół Słońc 11-krotnie będzie miał przewagę długości przedmeczowego odpoczynku nad rywalem. Natomiast przed 6 spotkaniami to rywal będzie odpoczywał dłużej.
Długość odpoczynku przed meczem:
- bez odpoczynku: 12-krotnie (mecze back-to-back),
- 1 dzień odpoczynku: 53-krotnie,
- 2 dni odpoczynku: 14-krotnie,
- 3 dni odpoczynku: 1-krotnie,
- powyżej 3 dni odpoczynku: 2-krotnie.
Aby rozegrać 41 meczów wyjazdowych, gracze Suns będą musieli wylatywać z Phoenix jedynie 16 krotnie. Tylko 7 razy (17% meczów wyjazdowych) będzie to wylot na jedno spotkanie wiążący się z powrotem po meczu do Arizony. 9 pozostałych wylotów to wyjazdy na mecze serii wyjazdowych, dwu-meczowych lub dłuższych (83% meczów wyjazdowych).
Miesiące i tygodnie
Grudzień i kwiecień będą statystycznie najbardziej intensywnymi miesiącami dla Słońc. W grudniu, Suns rozegrają 16 spotkań w ciągu 31 dni, czyli zagrają średnio co 1,9 dnia. W ostatnim miesiącu sezonu regularnego, w kwietniu, rozegramy 5 spotkań w ciągu 9 dni, czyli średnio co 1,8 dnia.
Ilość spotkań w poszczególnych miesiącach:
- październik: 6 spotkań w 12 dni, średnio co 2,0 dni,
- listopad: 15 spotkań w 30 dni, średnio co 2,0 dni,
- grudzień: 16 spotkań w 31 dni, średnio co 1,9 dnia,
- styczeń: 15 spotkań w 31 dni, średnio co 2,1 dnia,
- luty: 10 spotkań w 28 dni, średnio co 2,8 dnia,
- marzec: 15 spotkań w 31 dni, średnio co 2,1 dnia,
- kwiecień: 5 spotkań w 9 dni, średnio co 1,8 dnia.
Najbardziej ekstremalnym tygodniem jaki pojawia się w terminarzach zespołów NBA to tydzień, w którym w ciągu 7 dni drużyna rozgrywa 5 spotkań. W nadchodzącym sezonie Phoenix Suns nie będzie miała takiego tygodnia. Tygodnie należące do Suns obfitować będą 11-krotnie w 4 spotkania, 12-krotnie będą to 3 mecze tygodniowo i jednokrotnie 2 mecze.
Pierwsze 20 meczów
Analizując pierwsze 20 meczów każdej z drużyn, w pełnym 82-meczowym sezonie, zauważyć można pewne prawidłowości, dające wielce prawdopodobną odpowiedź na pytanie, które z nich awansują do fazy playoffs. W ciągu 20 ostatnich sezonów NBA, składających się z 82 spotkań, 92% zespołów Konferencji Zachodniej, które wygrały przynajmniej 12 z 20 pierwszych meczów, awansowało do playoffs. To statystyczne prawdopodobieństwo awansu do rozgrywek playoffs wygląda następująco (ilość zwycięstw w 20 pierwszych meczach):
- 12 lub więcej zwycięstw – 92%,
- 11 zwycięstw – 50%,
- 10 zwycięstw – 38%,
- 9 zwycięstw – 45%,
- 8 zwycięstw – 27%,
- 7 zwycięstw – 10%,
- lub mniej zwycięstw – 0%.
Powyższe dane wykazują, że bilans pierwszych 20 spotkań może służyć wielce prawdopodobnej ocenie szans gry w rozgrywkach posezonowych. Zatem z jakimi drużynami zmierzą się Suns?
Będą to (wykaz prezentuje procent zwycięstw drużyn w poprzednim sezonie):
- 19 października: Dallas Mavericks – 63,4%
- 21 października: Portland Trail Blazers – 32,9%
- 23 października: Los Angeles Clippers – 51,2%
- 25 października: Golden State Warriors – 64,6%
- 28 października: New Orleans Pelicans – 43,9%
- 30 października: Houston Rockets – 24,4%
- 1 listopada: Minnesota Timberwolves – 56,1%
- 4 listopada: Portland Trail Blazers – 32,9%
- 5 listopada: Portland Trail Blazers – 32,9%
- 7 listopada: Philadelphia 76ers – 62,2%
- 9 listopada: Minnesota Timberwolves – 56,1%
- 11 listopada: Orlando Magic – 26,8%
- 14 listopada: Miami Heat – 64,6%
- 16 listopada: Golden State Warriors – 64,6%
- 18 listopada: Utah Jazz – 59,8%
- 20 listopada: New York Knicks – 45,1%
- 22 listopada: Los Angeles Lakers – 40,2%
- 25 listopada: Detroit Pistons – 28,0%
- 26 listopada: Utah Jazz – 59,8%
- 28 listopada: Sacramento Kings – 36,6%
Średni procent zwycięstw powyższych zespołów w poprzednim sezonie wynosił 47,5%. Statystycznie, bazując na poprzednim sezonie, Suns mają 6-ty najłatwiejszy terminarz pierwszych 20 spotkań sezonu wśród zespołów Konferencji Zachodniej. To jednak teoria. Z ruchów przedsezonowych wiemy, że oprócz bezsprzecznie silnych Mavericks, Clippers, Warriors, 76ers, Heat i Lakers, w siłę urosły zespoły Timberwolves, Pelicans i Knicks. Zatem w pierwszych 20 spotkaniach sezonu Suns zmierzą się z absolutnym topem zespołów NBA. Rozegramy z nimi większość, bo aż 11 spotkań. Trudno rokować, że będący w głębokiej przebudowie, zespół Jazz będzie w tym roku należał do czołówki ligi.
Na plus może zadziałać fakt, że 12 z pierwszych 20 spotkań Suns rozegrają przed własną publicznością i odpowiednio 8 na wyjeździe.
W pierwszych 20 spotkaniach sezonu, tylko raz Suns będą mieli przewagę długości przedmeczowego odpoczynku. W pozostałych 19 meczach długość tego odpoczynku będzie jednakowa dla obu zespołów. W tym okresie Suns rozegrają także dwie serie back-to-back, obie w konfiguracji dwóch meczów we własnej hali.
Finisz, więcej goryczy niż słodyczy
Okres międzysezonowy w wykonaniu Suns nie należał do spektakularnych, a może nawet nie należał do poprawnych. Oczekiwania były wielkie, a przewijały się w nich wielkie nazwiska m.in. Jerami Granta, Kevina Duranta, Mylesa Turnera czy Bojana Bogdanovićia. Jednak w opiniach wielu, nie udało się nic co miałoby realnie wzmocnić zespół w obszarach, które aż wołały o pomoc. Czy to James Jones przestał już być skuteczny, czy może to wpływ innych czynników, np. właściciela klubu?
Udało się zatrzymać Aytona, czyli nie osłabić zespołu na pozycji startowego centra. Po wygaśnięciu umowy i niezaoferowaniu mu maksymalnego kontraktu, zespół pozwolił mu poszukać sobie klubu, po czym, gdy wybrał Pacers, niezwłocznie wyrównał ofertę, tym samym zatrzymując Deandre u siebie. W kontekście relacji klub-zawodnik nie było to poprawne, ponieważ od początku sezonu 2021/2022 poddawano wątpliwości zarówno sportową jak i finansową wartość Deandre. Po dziś dzień Ayton trzyma fason, jednak niepokojące są doniesienia o jego nierozwiązanym konflikcie z trenerem Monty Williamsem, którego namiastkę mogliśmy zaobserwować w siódmym meczu półfinałów konferencji zachodniej z Dallas Mavericks. W przypadku Aytona, zarówno sam zawodnik, jak i zespół mają sobie coś do udowodnienia i do zbudowania na nowo.
Problemem stał się nieoceniony w obronie Jae Crowder, który po decyzji wprowadzającej Camerona Johnsona do pierwszego składu w jego miejsce, zdecydował się poprosić Suns o transfer. Nie brał on udziału w obozie treningowym, a w mediach społecznościowych kilkukrotnie podkreślał potrzebę zmiany zespołu i szukania nowych wyzwań. Sprawa jest poważna, a w kolejce po Jae ustawiło się kilka zespołów. Czy uda się na tym ugrać coś pozytywnego, czas pokaże.
Zespół stracił JaVale’a McGee, któremu, jak się okazało, ciążyła rola centra drugiego wyboru. To zrozumiałe, ponieważ wielokrotnie udowadniał, że w roli startera czuje się jak ryba w wodzie, a wchodząc jako zmiennik Aytona zespół nie tracił jakości na pozycji środkowego. Prawdopodobnie otoczka sprawy Aytona nie pomogła jego sprawie, więc McGee przeniósł się do Dallas, gdzie obiecano mu funkcję w wyjściowym składzie.
Co nam pozostało?
Musimy liczyć na wzrost boiskowego znaczenia startera Camerona Johnsona, zarówno po atakowanej jak i bronionej stronie parkietu. Musimy też ufać, że Mikal Bridges ponownie będzie zachwycał w defensywie i jeszcze bardziej otworzy się w ofensywie. Musimy wierzyć w zdrowie Chrisa Paula i Devina Bookera, bo co do umiejętności nie mamy wątpliwości. Musimy także wierzyć, że atmosfera szatni pozostanie profesjonalnie ułożona przez Monty Williamsa, z rozwiązaniem konfliktu z Aytonem włącznie.
Musimy wierzyć, że sprowadzeni do zespołu Josh Okogie, Damion Lee, Jock Landale, czy Duane Washington Jr. staną na wysokości zadania i uzupełnią niedostatek umiejętności ławki, jaki rażąco dał się zauważyć w tegorocznych playfoffach. Ufajmy także, że powracający do gry Dario Sarić, dorzuci swoją jakość sprzed kontuzji w sytuacji gdy Ayton będzie odpoczywał, a Landry Shamet będzie tym na kogo pierwotnie liczyliśmy. Obyśmy widzieli Camerona Payne’a nie popełniającego prostych błędów i skutecznego jak w sezonie 2020/2021.
Torrey Craig, Ish Wainright i Bismack Biyombo – w nich nie wątpimy. Oni są zdeterminowani, robią to do czego zostali powołani i nieustannie to udowadniają.
Pod względem sportowym, nadchodzący sezon stoi pod dużym znakiem zapytania. Trzon zespołu pozostaje silny i niezmienny, lecz tym razem nie możemy powiedzieć, że mamy najsilniejszą ławkę w lidzie, a atmosfera w zespole jest idealna. Zespół nie otrzymał tego czego potrzebował, a poczynione ruchy kadrowe były efektem ratowania zaistniałej sytuacji, a nie zdeterminowanego priorytetowymi potrzebami działaniami zarządu. Dodatkowo negatywne czynniki pozasportowe sprawiły, że nad zespołem zawisły deszczowe chmury (nie burzowe), które przy spełnieniu pewnych warunków, może udałoby się przegonić.
Jedna z teorii sportowych mówi, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Ten zespół osiągnął wiele, ale nie sięgnął po cel ostateczny. W poprzednim sezonie, w którym poprawiono wiele rekordów organizacji, zespół był kompletny, a atmosfera wokół niego doniosła. Obecnie jesteśmy w sytuacji, w której skład zespołu zasadniczo niewiele odbiega od składu z poprzedniego sezonu. Jednak zgubiliśmy pewne elementy układanki poprzednich rozgrywek, akurat te, które uzupełniały zespół do całości, stanowiły o kolektywie drużyny oraz kulturze całej organizacji. Te które najtrudniej odtworzyć. Tutaj Suns mają najwięcej do przepracowania, a kolejne zwycięstwa w sezonie powinny pomóc skompletować te puzzle. Oby one nastały!
Pozostaje jeszcze sprawa Roberta Sarvera. Echa publikacji artykułu ESPN w listopadzie 2021 roku, późniejsze śledztwo NBA i odsunięcie Sarvera od zespołu, niewątpliwie nie pomagają organizacji. Ma to miejsce akurat w momencie, kiedy zespół przekroczył próg salary cap w wyniku zatrzymania Aytona w drużynie, wiążący się z koniecznością zapłaty tzw. luxury tax. To pozwoliło po wielu latach pozytywnie ocenić Sarvera jako właściciela zespołu. Dowody jego winy są jednak niezbite, a jeśli w grę wchodzi ewentualna utrata sponsorów i stabilności finansowej zespołu, to sprzedaż klubu wydaje się być konieczna. Nie ulega wątpliwości, że Robert Sarver jest i był czynnikiem, z powodu, którego niektóry wielcy tej ligi nie chcieli być w tym zespole (z wyjątkiem KD), więc bez niego powinno być łatwiej. Sprzedaż zespołu? Tak, koniecznie, ale z głową i zastrzeżeniem jego wieloletniego funkcjonowania w Phoenix!